Fotografia: Władymir Fiłatow podczas pracy (żródło: internet)
Kiedy, po podniesieniu żelaznej kurtyny, nieco łatwiej niż przedtem można było dotrzeć do oryginalnego rosyjsko-języcznego piśmiennictwa naukowego, w oczy rzucał się przede wszystkim fakt, że w dziedzinie badań nad zdrowotnym działaniem roślin Rosja Radziecka pozostawiała daleko z tyłu całą resztę świata! Powody takiego stanu rzeczy są prawdopodobnie następujące;
medycynę zachodnią postrzegano jako „burżuazyjną” i odrzucano jej założenia z przyczyn ideologicznych,
z tych samych przyczyn nie powstały na terenie ZSRR potężne koncerny farmaceutyczne, które na całym świecie sponsorują i stymulują rozwój farmakologii,
nie mając pieniędzy ani zachęty do badań nad lekami syntetycznymi, naukowcy sięgnęli do skarbnicy dawnej, rosyjskiej medycyny ludowej.
Dzięki temu, że od niedawna można już wreszcie zajrzeć do tej enklawy (chociaż nadal nie jest to wciąż łatwe!), w której przez całe dziesięciolecia badano aloes w zupełnym oderwaniu od tego, co działo się w pozostałej części świata, niektórzy próbują wyciągać ostrożne wnioski. Na razie jednak świat wciąż jeszcze przygląda się nieufnie „rosyjskiemu aloesowi”, zbyt ostrożny, aby spróbować, i zbyt leniwy aby sprawdzić…
Władimir Pietrowicz Fiłatow – terapia tkankowa
Profesor Władimir Pietrowicz Fiłatow (1875 – 1956), ukraiński oftalmolog z Odessy i specjalista od przeszczepów tkanek, był wielkim entuzjastą aloesu. Używał go przy przeszczepianiu ludzkiej rogówki i przy próbach leczenia gruźlicy (przepis na lek przeciw gruźlicy pochodził wprost, bez żadnych zmian, z dawnej rosyjskiej medycyny ludowej – aloes, żółtka jajek, miód, koniak i sok z żurawiny). Kiedy Fiłatow odkrył, że w niektórych warunkach tkanki zwierząt i roślin nabywają nieznanych dotąd właściwości, nawał to zjawisko „terapią tkankową” i włączył do badań również aloes. Po wielu latach pisał:
Kiedy pewne tkanki zwierzęce lub roślinne umieści się w bardzo surowych warunkach bytowania, powstają w nich substancje o nieznanym pochodzeniu, które przez wzgląd na ich działanie nazwałem stymulatorami biogennymi. Mają one zadziwiające właściwości terapeutyczne. Kiedy pojawiają się w organizmie, wzrasta jego żywotność oraz nabywa on zupełnie nowych właściwości niż do tej pory. Stymulatory biogenne powstają też w tkankach liściennych agawy i aloesu.
W klinice oftalmologicznej Fiłatowa w Odessie przygotowywano więc aloes do medycznego użycia, przechowując jego liście przez ok. dwa tygodnie w ciemności i w temperaturze bliskiej zera. Następnie wyciskano z nich sok, który poddawano (prawdopodobnie) destylacji z parą wodną otrzymując w rezultacie tzw. aloes biostymulowany – wodny roztwór biologicznie aktywnych substancji, zaindukowanych w liściach aloesu w procesie biostymulacji. Lek ten, zarejestrowany pod nazwą „Fips” używany był w postaci zastrzyków domięśniowych lub podskórnych przy niemal wszystkich operacjach ocznych, które wykonywano w Instytucie Oftalmologii w Odessie. Głównym celem takiego postępowania było przede wszystkim wzmocnienie organizmu pacjenta i – co z tego wynika – lepsze rokowania przeprowadzanej operacji.
Fiłatow był chyba jednym z pierwszych badaczy, który dostrzegł i docenił rolę sprawnego systemu odpornościowego w leczeniu rozmaitych chorób, w tym również chorób narządu wzroku.
Potwierdzenie pozytywnego działania „fipsa”
Uczniowie, następcy i naśladowcy Fiłatowa potwierdzili w późniejszych latach pozytywne działanie aloesu biostymulowanego np. na funkcje centralnego układu nerwowego, co częściowo tłumaczyło sukcesy „Fips” w stosowaniu przy chorobach nerwu wzrokowego oraz w zupełnie innych dolegliwościach np. rwie kulszowej.
W odciętym od reszty świata ZSRR z powodzeniem stosowano „Fips” także w dolegliwościach wieku przekwitania i był to właściwie jedyny dostępny tam wtedy środek!
Aloes biostymulowany w Polsce
Sława aloesu biostymulowanego dotarła w latach powojennych i do Polski. W wielu domach przechowuje się do dzisiaj przepis (rozpowszechniony przez księdza Klimuszkę) na tak zwane „winko aloesowe”, gdzie liście aloesu (uprzednio długo nie podlewanego) trzyma się w ciemności i w zimnie, a następnie zmielone zalewa czerwonym winem zmieszanym z miodem, maceruje i wypija po trochu.
Również i do dzisiaj w aptekach można dostać odpowiednik „Fips” zwany u nas „Biostyminą„. Trzeba jednak pamiętać, że jest to aloes przetworzony w dość charakterystyczny sposób, do stosowania czasowego, a nie na co dzień jak czysty, pitny miąższ aloesowy zwany handlowym. Nie ma natomiast żadnych przeciwskazań, żeby od czasu do czasu połączyć używanie obu tych postaci aloesu, chociażby dla wzmocnionego działania tej rośliny…
Aloes na co dzień – Elżbieta Olejnik
Książka ta poświęcona jest aloesowi zaadaptowanemu do czasów nam współczesnych. Można w niej znaleźć opisy działania aloesowych maści, żeli, kremów, maseczek kosmetycznych, płynów na porost włosów, a nawet… past do zębów. Z liścia aloesowego pozbawionego zewnętrznej skórki sporządza się coraz bardziej popularne napoje, używane na co dzień dla wzmocnienia i poprawy przemiany materii.